czwartek, 5 kwietnia 2012

Miles Kane ~ Miles Kane



‘ What do I have to do to get You where i want You?
Pierwsze słowa z pierwszej piosenki, która była pierwszym singlem z pierwszego solowego albumu Milesa Kane.
Te wersy + okładka płyty przedstawiająca nam uroczego młodziaka wystarczą, aby przeciętna fanka gitarowej muzyki z Wysp odkryła nowy podmiot do fangirlingu. Dodajmy jeszcze to, że chociaż Miles niedawno wydał swój własny debiut, nazwanie go debiutantem byłoby niezgodne z prawdą. Pan Kane był wcześniej gitarzystą w The Little Flames, dowodził The Rascals i stanowił połowę tworzonego razem z Alexem Turnerem (pisk) projektu The Last Shadow Puppets. Poza tym, Noel Gallagher poprosił go o pomoc w nagrywaniu solowego albumu. Polecił mu nagrywanie partii gitarowych. I w tym momencie skończmy uniesienia i zastanówmy się, kim tak naprawdę Miles jest. Na pewno gitarzystą. Trochę wokalistą. Z całą pewnością nie pisarzem słów do muzyki. Ano właśnie. W The Last Shadow Puppets ‘czarną robotę’ odwalał za niego Alex Turner (mistrz w swoim fachu, najlepszy  XXI wieku, i nie przyjmuję sprzeciwu), a tu biedaczyna musiał radzić sobie sam. I nie licząc intrygującego ‘Kingcrawler’, zawalił sprawę (e.g. ‘the night time is the right time’). Musi być, oczywiście, przebojowo, więc znajdziemy tu mnóstwo wszelkiego rodzaju ‘whoah’, ‘yeah’, ‘lala’. Chwytliwa jest również warstwa muzyczna, duuuużo lepsza, niż słowna. Bo pomimo tego, że Nowa Rewolucja zaczęła gonić swój własny ogon po ukazaniu się drugiego albumu The Libertines, to podczas słuchania gitarowych, rytmicznych piosenek Milesa nie ma się wrażenia wtórności. Za to ‘Rearrange’ brzmi jak wyjęte z drugiej płyty Dirty Pretty Things, ale nie stanowi to większego problemu. Jest też tu dużo ‘eleganckich’ utworów, czy utrzymanych w beatlesowskim klimacie ballad.
                Powtórzę się po raz enty: w 1997 roku w Anglii i Walii dwa zespoły, Super Furry Animals i Radiohead wydały dwa albumy, Radiator i OK Computer. Na tym możność wymyślenia czegokolwiek w muzyce się skończyła.  I niech to zostanie podsumowaniem.

6/10

k. 

12 komentarzy:

  1. O, warto przesłuchać. : ))

    OdpowiedzUsuń
  2. tak ja już obserwuję, teraz twoja kolej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. no pewnie :) ja już obserwuję ^^ teraz twoja kolej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam ;) hmm mysle, ze warte przesluchania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawe;0 zapraszam do siebie w wolnej chwili i na fan page♥

    OdpowiedzUsuń
  6. dodałam :)

    posłucham zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. może być ciekawe...
    obserwuję :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię go od dawna:))

    Super blog ;)
    zapraszam rowniez do mnie
    http://cupkakes-lover.blogspot.com/

    obserwujemy?

    OdpowiedzUsuń
  9. przesłucham;) Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  10. niestety nie mój typ..
    wesołych ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. jest cudny <3
    pozdrawiam i zapraszam do mnie :) Byłoby mi miło, gdybyś mnie dodała :)

    OdpowiedzUsuń
  12. W dużej mierze zgadzam się- Miles nie popisał się tekstami na swoim debiucie, Inhaler jest wręcz dosyć prymitywny. Od strony muzycznej jest natomiast dużo lepiej. Bardzo przyjemny, przy czym niezbyt wymagający album :)
    No i podzielam uwielbienie do Alexa. Hihi.

    OdpowiedzUsuń