‘ What do I
have to do to get You where i want You? ‘
Pierwsze słowa z pierwszej piosenki, która była pierwszym
singlem z pierwszego solowego albumu Milesa Kane.
Te wersy + okładka płyty
przedstawiająca nam uroczego młodziaka wystarczą, aby przeciętna fanka
gitarowej muzyki z Wysp odkryła nowy podmiot do fangirlingu. Dodajmy jeszcze
to, że chociaż Miles niedawno wydał swój własny debiut, nazwanie go debiutantem
byłoby niezgodne z prawdą. Pan Kane był wcześniej gitarzystą w The Little
Flames, dowodził The Rascals i stanowił połowę tworzonego razem z Alexem
Turnerem (pisk) projektu The Last Shadow Puppets. Poza tym, Noel Gallagher
poprosił go o pomoc w nagrywaniu solowego albumu. Polecił mu nagrywanie partii
gitarowych. I w tym momencie skończmy uniesienia i zastanówmy się, kim tak
naprawdę Miles jest. Na pewno gitarzystą. Trochę wokalistą. Z całą pewnością
nie pisarzem słów do muzyki. Ano właśnie. W The Last Shadow Puppets ‘czarną
robotę’ odwalał za niego Alex Turner (mistrz w swoim fachu, najlepszy XXI wieku, i nie przyjmuję sprzeciwu), a tu
biedaczyna musiał radzić sobie sam. I nie licząc intrygującego ‘Kingcrawler’, zawalił sprawę (e.g. ‘the
night time is the right time’). Musi być, oczywiście, przebojowo, więc
znajdziemy tu mnóstwo wszelkiego rodzaju ‘whoah’, ‘yeah’, ‘lala’. Chwytliwa
jest również warstwa muzyczna, duuuużo lepsza, niż słowna. Bo pomimo tego, że
Nowa Rewolucja zaczęła gonić swój własny ogon po ukazaniu się drugiego albumu
The Libertines, to podczas słuchania gitarowych, rytmicznych piosenek Milesa
nie ma się wrażenia wtórności. Za to ‘Rearrange’ brzmi jak wyjęte z drugiej
płyty Dirty Pretty Things, ale nie stanowi to większego problemu. Jest też tu
dużo ‘eleganckich’ utworów, czy utrzymanych w beatlesowskim klimacie ballad.
Powtórzę
się po raz enty: w 1997 roku w Anglii i Walii dwa zespoły, Super Furry Animals
i Radiohead wydały dwa albumy, Radiator i OK Computer. Na tym możność
wymyślenia czegokolwiek w muzyce się skończyła.
I niech to zostanie podsumowaniem.
6/10
k.
O, warto przesłuchać. : ))
OdpowiedzUsuńtak ja już obserwuję, teraz twoja kolej ;)
OdpowiedzUsuńno pewnie :) ja już obserwuję ^^ teraz twoja kolej.
OdpowiedzUsuńDodam ;) hmm mysle, ze warte przesluchania ;)
OdpowiedzUsuńciekawe;0 zapraszam do siebie w wolnej chwili i na fan page♥
OdpowiedzUsuńdodałam :)
OdpowiedzUsuńposłucham zobaczę :)
może być ciekawe...
OdpowiedzUsuńobserwuję :D
Lubię go od dawna:))
OdpowiedzUsuńSuper blog ;)
zapraszam rowniez do mnie
http://cupkakes-lover.blogspot.com/
obserwujemy?
przesłucham;) Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńniestety nie mój typ..
OdpowiedzUsuńwesołych ♥
jest cudny <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie :) Byłoby mi miło, gdybyś mnie dodała :)
W dużej mierze zgadzam się- Miles nie popisał się tekstami na swoim debiucie, Inhaler jest wręcz dosyć prymitywny. Od strony muzycznej jest natomiast dużo lepiej. Bardzo przyjemny, przy czym niezbyt wymagający album :)
OdpowiedzUsuńNo i podzielam uwielbienie do Alexa. Hihi.